Wydawało się, że sezon letni zamknięty został definitywnie. Coś tam w Tatrach popruszyło, było pierwsze skrobanie szyb, czyli niewątpliwe oznaki nadchodzącej jesieni. Od niechcenia rzuciłem okiem na prognozy, a tutaj coś niebywałego – temperatury ponad 20 stopni, lampa przez cały tydzień. Wtedy usłyszałem głos, który mówił: „spakuj plecak, jedź pod Wołową a membrany zaniechaj!” semow