Długo mi chodził po głowie ten tekst – ni to test, ni felieton. Bo jak pisać test rzeczy, której zastosowanie polega głównie na leżeniu w plecaku? Mam bowiem na myśli kurtkę przeciwdeszczową, stricte przeciwdeszczową czyli używaną od wiosny do jesieni.
Blog
Cesta cez knihu
Alternatywny tytuł mógłby brzmieć: jak daliśmy się wydymać na 5 jurków, ale o tym później. Zaczęło się od pakowania na weekend w Zelenym Plesie i rozbuchanych planów wspinaczkowych na całą okolicę – łącznie z Czarnym i Jastrzębią Turnią. Wyszło inaczej, na pewno wesoło.
Alkotrekking bokami Zapadnych Tatier
No, tym razem to poszliśmy po bandzie. Zachciało się spacerów, lekkiego plecaczka i luzu. A te Rohacze to też trzeba było w końcu odwiedzić. I znów piekło Chochołowskiej…
Zadni Mnich
Może być tak, że warunki są średnie a prognozy słabe. Cyfry się nie urobi, to fakt. Można zostać w domu i pocieszać się chmurą i paskudną temperaturą na kamerach toprowskich, można też wygrzebać z czeluści WHP coś w sam raz na taką aurę – ot, niedługą, litą dwójeczkę, dorzucić do tego zacną ekipę i mamy…
Polskie Indian Creek
Dawno, dawno, temu – koniec sierpnia – jeśli dobrze pamiętam, pogoda nie była wystarczająco pewna na Tatry. Jury mamy powyżej uszu, szukamy czegoś bardziej egzotycznego. Pada na polskie Indian Creek – sanktuarium czerwonego piaskowca 🙂
Powrót na Szarpane
Na Szarpanych Turniach mam kolejne niewyrównane rachunki. W lipcu przegoniła nas stąd kiepska pogoda i zapych na drodze Motyki, jednak legendarna uroda grani prowadzącej przez Szarpane na Smoczy Szczyt spowodowała, że znów zawitaliśmy w dolinie Złomisk – tym razem w pięknym słońcu.
Czy da się wspinać w 35°?
Kiepskie prognozy pogody dla całego rejonu Alp zmusiły nas do ewakuacji na południe. Tabor cygański rusza prosto spod ściany Lagazuoi Piccolo nad Adriatyk.
Eksploracja Dolomitów
Pobyt w Dolomitach miał być clue wyjazdu, tym „wygrzaniem się w skale” o którym myślałem planując urlop. Kapryśna pogoda zmusiła nas do skrócenia pobytu w Cortinie, ale udało się zasmakować w dolomicie.
Studlgrat – wreszcie z głowy!
Studlgrat. Trochę estetyki, trochę legendy – zebrało się, aby kolejny raz parkować pod Lucknerhaus i kolejny raz podchodzić do Studlhutte. Coś czuję, że tym razem to będzie tylko formalność.
Burza na Kieżmarskim
Jeżeli dzień zaczyna się od odkręconej butelki w plecaku – wiedz, że coś się dzieje. Bo bywa tak, że pech prześladuje od rana do wieczora…