Mamy połowę grudnia, wciąż nie ma wystarczającej pokrywy śnieżnej aby rozpocząć sezon skiturowy a media branżowe donoszą o kolejnym wypadku lawinowym. Pierwsze zdarzenie miało miejsce w „trójkącie bermudzkim” czyli pod Rysami, 23.11.2019 r. (Kronika TOPR 28/2019), drugie w ostatnią sobotę w żlebie pod Chopokiem – 14.12.2019 r. (Analiza SLP HZS). Wypadek pod Rysami przypomina jednocześnie bardzo podobne zdarzenie z zeszłego sezonu: to samo miejsce, bardzo podobne warunki, 2.12.2018 r. Czym się charakteryzują te wczesnozimowe lawiny, jak ich uniknąć?
Zacznijmy od przypomnienia trzech podstawowych czynników koniecznych do powstania lawiny: pokrywa śnieżna, nachylenie terenu, wystąpienie czynnika destabilizującego. Z praktycznego punktu widzenia, w kontekście lawin wczesnozimowych pojawia się pytanie: jaka jest minimalna ilość śniegu aby zacząć się martwić? No cóż – naprawdę niewiele. Zwróćmy uwagę, że wypadek pod Rysami zdarzył się pierwszego dnia ogłoszenia stopnia lawinowego (1. stopień został ogłoszony 23 listopada, po przerwie – wcześniej tej jesieni już mieliśmy kilka dni obowiązujący komunikat). Patrząc na zdjęcia z tego okresu, widać że w rejonie nad Czarnym Stawem pod Rysami pokrywa nie jest ciągła, wystaje mnóstwo kamieni.
Mimo tego że badania pomiarowe prowadzone przez IMGW wskazują ledwie na kilkanaście centymetrów (te dane możecie znaleźć na portalu pogodynka.pl), lokalnie, w zagłębieniach terenu, szczególnie na wystawach północnych, śniegu może być zmagazynowane kilkadziesiąt centymetrów! Słowacy podają nieco inaczej grubość pokrywy śnieżnej, warto porównywać te dane. Ograniczając się więc tylko do tych lokalnych depozytów, przy niekorzystnych warunkach (a te niestety mogą często występować jesienią i wczesną zimą) może to być i 30-40 cm. Podkreślam, że mówimy tutaj o grubości pokrywy w pewnych miejscach, a nie średniej dla danego obszaru. W praktyce i tak ciężko nam będzie oszacować grubość pokrywy w zagłębieniach terenu bez przekopywania się do gruntu. Pozostaje więc przyjęcie, że jeżeli dookoła wystają kamienie a w tym miejscu mamy ciągłą pokrywę, to może być niebezpiecznie.
Winowajcą – jak często w temacie lawin bywa – jest wiatr. Widzimy więc obszary kompletnie wywiane oraz depresje w których gromadzi się śnieg. Dysproporcje, czyli sytuacja w której trafiamy na obszary pozbawione śniegu, powinny zawsze alarmować. Jeżeli w jednym miejscu tego śniegu brakuje, musiał zostać przetransportowany gdzie indziej. Obok tego, że tworzą się w ten sposób depozyty o dużej miąższości pokrywy, takie zjawisko skutkuje sprasowaniem przetransportowanego śniegu w spójną warstwę. Śnieg może być przewiewany z jednej strony grani na drugą, ale też z wypukłości w depresje na tej samej wystawie.
Czym ta sytuacja różni się od zjawiska przewiewania śniegu w pełni zimy? Przede wszystkim wydaje się, że wystające kamienie, kosówka – ogólnie mała ilość śniegu w górach – usypia czujność. To jest oczywiście czynnik ludzki, nie związany w żaden sposób z zachowaniem pokrywy śnieżnej, ale jakże istotny. Druga kwestia ujęta została w tak zwany „wzorzec zagrożenia lawinowego” (zjawiska prowadzące do destabilizacji pokrywy, zachodzące regularnie, według określonych schematów, ujęte zostały w 10 wzorców, szerzej: Lawine. Nairz/Mair). Wiąże się z częstym zjawiskiem występującym jesienią: spory opad śniegu we wrześniu lub październiku, po którym następuje okres „złotej jesieni” pozostawia po sobie płaty zgromadzone w depresjach na północnych wystawach. Śnieg ten co prawda przetrwa ocieplenie, zalegając w zacienionych miejscach, jednak na jego powierzchni na skutek przemian termicznych tworzy się warstwa poślizgowa. Co będzie jeżeli na wierzch trafi dobrze sprasowana (czyli wewnętrznie spójna), nawiana dostawa – łatwo się domyślić. O destabilizację już nietrudno.
Czy aby uniknąć wczesnozimowych pułapek, musimy mieć świadomość procesów zachodzących w pokrywie śnieżnej? Na szczęście niekoniecznie. Co więcej, próby wyciągania wniosków z punktowego badania pokrywy w omawianych sytuacjach mogą być szczególnie mylące, bo w tych warunkach występują bardzo duże lokalne dysproporcje w stabilności śniegu. Dla nas praktycznym rozwiązaniem może być przykładanie szczególnej uwagi do śladów przewiania śniegu (czyli zwracamy uwagę na obszary wywiane i te gdzie śnieg mógł się zgromadzić), wystawę oraz rzecz jasna nachylenie terenu.
W takich warunkach pojawia się też dodatkowy czynnik, który wiąże się z potencjalnymi konsekwencjami wypadku lawinowego. Pośrednio powinien więc wpływać na naszą decyzję „stop or go”. Możliwe, że deska śnieżna którą urwiemy będzie zbyt cienka by nas zasypać, ale z drugiej strony musimy liczyć się z lądowaniem na wystających kamieniach. W obu wypadkach pod Rysami doszło do poważnych obrażeń mechanicznych u ofiar.
Wracając jeszcze do aktualnej sprawy wypadku w Niżnych Tatrach z 14.12.2019 r., krótkie wyjaśnienie dla tych którzy mają problem językowy. Dwóch narciarzy zjeżdżało z stacji kolejki Chopok-północ Skolskim Żlebem (nachylenie do 35 stopni). Tam zostali porwani przez lawinę, która jednego z nich przysypała całkowicie (1,5 głębokości), drugi zaś pozostał na powierzchni, ale został poważnie zraniony. Z opisu można wywnioskować, że nie posiadali ABC. Mężczyzna całkowicie zasypany został zlokalizowany przez psa, po przybyciu ratowników HZS. Niestety mimo resuscytacji nie udało się go uratować.
Mimo tego, że w całej okolicy pokrywa jest raczej skromna, w żlebach o wystawach północnych, na skutek działania wiatru zgromadziła się dość duża ilość śniegu. Na linii obrywu grubość deski wynosiła od 30 do 50 cm. Pod spodem znajdowała się bardzo twarda warstwa zlodowaciałego śniegu.
Mam nadzieję, że w świetle powyższych wyjaśnień to zdarzenie będzie nieco bardzo zrozumiałe.
Wspinam się latem i zimą, jeżdżę na skiturach od kilkunastu lat, zaś od 2018 r. szkolę w górach jako Instruktor Narciarstwa Wysokogórskiego Polskiego Związku Alpinizmu, od 2020 roku także w skałach (od 2024 r. – jako Instruktor Wspinaczki Skalnej PZA). Prowadzę kursy z zakresu wspinaczki skalnej, skialpinizmu, lawinoznawstwa oraz zimowej turystyki wysokogórskiej. W czasie wolnym od pracy instruktorskiej ciągle mało mi wspinania, bardzo cenię odkrywanie nowych miejsc i obszarów wspinaczki, podróże i aspekt towarzyski wspinania.