Batyżowiecka – dolina jest piękna, a sam Batyżowiecki ze względu na wygodną linię zjazdów Kuttą stanowi fajną opcję wiosenną, szczególnie przy dużej ilości śniegu zalegającego w tym roku. Tym razem padło na filar Čihuli.
Wycieczkę rozpoczęliśmy w piątek wczesnym popołudniem. Nad Batyżowiecki Staw udało się dotrzeć jeszcze przed zmrokiem. Już w zapadających ciemnościach dociera druga część ekipy – Asia, Krzyś i Groszek. Nie jest zimno, więc do późna czuwamy przy świeczce i wiśniówce. W sobotę rano z Kanetem i Całką atakujemy filar Čihuli. Opis drogi na osobnej podstronie. Z przygodami, błądzeniem i powrotami na wlaściwy przebieg, po krótkim zejściu granią i zjazdami z zaklinowaną liną (dobrze spotkać znajomych w ścianie!), po 13 godzinach akcji wracamy nad staw. Czas kiepski, ale za to mamy poczucie dobrze wykorzystanego dnia. Nawet deszcz na zejściu nie psuje humorów, tym bardziej że jutro czeka nas tylko zejście do auta 🙂