W planie był długi weekend – wyszło z tego dwa dni intensywnego wspinania w Staroleśnej. Start w czwartek, nocleg i zejście w piątek, udało się zrobić trzy drogi: Haberleina na Ostrym Szczycie, Lewego Motykę Jaskynkami również zwanego, tamże, oraz Czereśniowy Filar na Małym Lodowym.
Podejście z betami trochę zajęło – w Motykę wbiliśmy się koło 11.30. Pierwsze dwa wyciągi bez przygód, łatwy teren III-IV, później prowadzenie przejął Krzysiek by pokonać trzeci wyciąg idący przez tytułowe „jaskynky” – nyże w kominie. Miejscami mokro, okoliczności przyrody ciekawe, grunt żeby się nie zapchać dalej niż należy. Na fototopo tatry.nfo.sk (droga nr 2, Kučera-Oružinský – Motyce przypisuje się jedynie pierwsze opisane przejście. Można powiedzieć że to taki Motyka-niemotyka) przebieg prowadzi centralnie przez okapy i wygląda na to że parę zespołów musiało się tam zapchać – na prawo widać stanowisko wycofowe. Dobry przebieg wyjaśnia Grzegorz Folta na forum wspinanie.pl, ale również schemat ze słowackiej strony. W każdym razie z trzeciej jaskynky Krzysiek idzie wznoszącym się trawersem przez płytę po lewej, później nieco do góry i dalej półką w lewo. Kilka metrów dalej znajdują się progi i „wypychająca ścianka”, w rzeczy samej przyzwoicie urzeźbiona. Od czwartego stanowiska teren się kładzie, Marcin poszedł mocno w lewo, jak się potem okazało niezgodnie z oryginalnym przebiegiem drogi, choć w takim terenie według mnie to ma umiarkowane znaczenie. Zjazdy kończymy około 17, jest więc sporo na czasu na regenerację i relaks. Umilamy go sobie obserwacją zespołu błądzącego po ścianie w poszukiwaniu stanowisk zjazdowych.
Plany na piątek mamy bardziej napięte: pobudka po 5:00, o 6:30 meldujemy się pod startem Haberleina. Dobry opis drogi autorstwa Marty można znaleźć na stronie KW Kraków. Wiążemy się dość wysoko, tak by jednym wyciągiem wydostać się na trawiaste półki pod zacięciem. Krótkim wyciągiem przenosimy stanowisko w bardziej dogodne miejsce – jak się okaże słusznie, bo kolejny wyszedł na całą długość liny. Wyciąg w zacięciu wziąłem dla siebie i to był strzał w dziesiątkę. Piękne, przyjemne wspinanie w litej skale z dobrą asekuracją. Bardzo fajna formacja. Stanowisko wypada na wygodnej kazalniczce, trzeci i ostatni wyciąg prowadzi Marcin. Zjazdy idą szybką i koło 10 meldujemy się z powrotem pod ścianą. Idziemy z betami pod Mały Lodowy, gdzie przy starcie drogi Marcin decyduje się na wycof taktyczny, tłumacząc że jest chory 😉 Na Czereśniowy Filar idziemy więc we dwóch. Z wysoko położonych trawiastych półek, z których startujemy, Krzysiek idzie wyraźną rynną. Stanowisko ma być na trawiastej półce – rzeczywiście półka jest, ale z założeniem punktów już trochę gorzej. Z półki idę mocno w lewo, później w górę zmierzając do charakterystycznego zacięcia płytowego. Po drodze ścianka, dobrze urzeźbione płyty, trzymająca piątka. Stanowisko mocno niewygodne, do tego stare haki nie wzbudzają zaufania. Na szczęście kolejny wyciąg, który prowadzi Krzysiek, nie jest długi – góra 15-20 metrów. Ładne przejście zacięciem ograniczonym z lewej zdecydowanie bardziej litą płytą, trawersik i wygodna półka na kancie filara. Trzeci, kluczowy wyciąg startuje trawersem – wygląda z boku nieźle ale z bliska okazuje się że wcale nie tak łatwo poskładać się na litych blokach, przez które trzeba się przewinąć w prawo. Rozstawiony w rozpieraczce, macam obłe chwyty i giełgam do góry. Więcej w tym kombinowania niż zginania. Pierwszy okap, który kusi hakiem, należy ominąć i pójść dalej w prawo – kolejny jest dużo prostszy. Wysokie wstawienie nóg, sięgnięcie do tramwajowej klamy i wrzucenie nogi nad okap. Później jeszcze jedna ścianka i łatwy teren. Piąty wyciąg, prowadzący łatwym teren, Krzysiek kończy na ostrzu grani przedwierzchołka. Dalszą drogę, niezbyt szczęśliwie, wybieram trawersując przedwierzchołek po lewej do zawalonego gruzem żlebu, by potem ewidentnym kominkiem dotrzeć pod sam szczyt Małego Lodowego. Nieco zmęczeni staczamy się na Czerwoną Ławkę, zbieramy bety i na ostatnich nogach docieramy do Marcina biwakującego przy samochodzie.