Co do zasady zimą powinno być tak: jeżeli nie ma warunków na narty, to są do wspinania. Chyba że jest dupówa absolutna i należy siedzieć w domu z żoną, matką lub kochanką (albo z piwem schronisku, jeśli z w/w nie można już wytrzymać). Licząc więc na betony, spakowaliśmy wszystkie możliwe haki, igły i kości po czym uginając się pod plecakami ruszyliśmy do Moka…
Sobotni poranek zaczęliśmy delikatnie, wbijając się w drogę Blondyna na Buli pod Bańdziochem. Na starcie śnieg znaleźliśmy elegancki, twardy betonik. Droga generalnie parchata, drugi wyciąg szczególnie dał w kość kopnym śniegiem: mielenie nogami w miejscu. Wydawało się, że dróżka jest krótka, rozgrzewkowa, a my idziemy i końca nie widać 🙂 Przy tym należy przyznać, że wyciągi robione były na pełną (a czasem i nadpełną) długość liny. Atrakcje pojawiają się na trzecim wyciągu, w postaci niewielkiego prożku (można go przegejować dwójkowym zachodzikiem) oraz na piątym – fajny kominek, wymagający już trochę więcej gimnastyki. Alternatywą jest zalodzona rynna po lewej (tą opcję przerabialiśmy w zeszłym roku). W kominku dwa stare haki, w tym jedna jedynka :).
Wystartowaliśmy ok. 9, kończymy o 13.30. Pary jeszcze trochę mamy, więc na zejściu z progu Czarnego Stawu decydujemy wbić się w jeszcze jedną drogę – czwórkowe Światło w Tunelu. Pierwszy wyciąg, przez strome trawy i zalepione płyty, kończę przy skałkach po prawej. Drugi powinien ładować lekko w lewo i do góry, ale obchodzę sporym trawersem. Pierwszy punkt – igła jakieś 10 metrów od stanowiska, a tu dalej płyty. Zgodnie z topo było chyba gorzej, bo mniej śniegu na płytach. Potem zapieprzanie głębokim śniegiem (znowu mielenie nogami w miejscu) i dobijam dwa spęczkowane haki obok starego z pętlą do zjazdu. Dalszy przebieg idzie tak jak szliśmy rano, więc zjeżdżamy na dół i na schabowego do schroniska.
W niedzielę dalej lampa. Nieco wyrypani po wczorajszym, przysypiamy trochę, ale twardo wpisujemy się na Wesołej Zabawy na Progu Mnichowym. Wszakże nie dla przyjemności tu jesteśmy… Po zejściu na taflę stawu nadchodzi jednak refleksja i zmiana planów: znowu nieszczęsna Bula i Się Ściemnia. Droga zaczyna się drytoolową ścianką za IV+, wczoraj mieliśmy ładny widok na lot w tym miejscu. Asekuracja wygląda ok, spróbować trzeba. Wyszpejony, orientuję się że posiałem gdzieś telefon 🙁 Prawdopodobnie tuż pod schroniskiem, po dłuższym zastanowieniu i dywagacjach na znakami opatrzności, pakujemy się z powrotem i na dół. Faktycznie, w recepcji czeka na mnie komórka. Uff… Pozostaje wystawić pyski do słońca przed schroniskiem i spokojnie dreptać do auta.
Tymczasem na dole wiosna pełną gębą. We wtorek wykorzystaliśmy szalone temperatury i skoczyliśmy w Słoneczne Skały. Ciepły wapień, tylko dojście pod skałę po śniegu 🙂
I to by było chyba na tyle wiosny w tym tygodniu. W prognozach znowu opady i spadek temperatury. Powinny się zrobić warunki na narty. Oby 🙂