Pomysł był taki, że skoro warunki mamy jakie mamy w tym sezonie to można chociaż połazić na nartach „lepiej”. Okazuje się, że warunki do jazdy mimo wszystko gdzieś tam od czasu do czasu potrafią się pojawić… ale na wyrypie nie to jest najważniejsze – trasę trzeba zrobić, tym bardziej że nie ma za bardzo drogi na skróty.
Startujemy z parkingu w dolinie Mięguszowieckiej. Asfalt do Popradskiego lekko przypruszony, szybciej i wygodniej będzie z nartami na plecach. Przy odbiciu obok schroniska zakładamy narty i człapiemy w stronę Wyżnej Koprowej Przełęczy. Najpierw szlakiem, potem trochę bokiem (po śladach narciarzy) przez Szatanią dolinkę.
Ze ścian Szatana spływają mgły i wkrótce ogarnia nas whiteout. Pogoda nie zachęca do spacerów, szczególnie biorąc pod uwagę to że mamy kawał drogi przed sobą. Cóż – chodźmy na górę, zobaczy co będzie dalej. Po wyskrobaniu się po szreni na Koprową stwierdzamy że „jakoś to będzie” i wykonujemy dłuuuuuugi zjazd piękną Hlińską doliną aż do zejścia się szlaków w Ciemnych Smreczynach.
Nisko w dolinie jest sporo śniegu – fajnego, nieprzewianego puchu. Widoczność poprawiła się, więc i humory lepsze. Tymczasem trzeba znów w górę, czyli kolejne klejenie fok i trochę mniej podającą nogą dreptamy na Zawory. Podejście dłuży się mocno, choć daleko nie jest. Czekolada zdecydowanie pomaga, ale to jest nic w porównaniu z błękitnym niebem, które czeka nas „w Polsce”. Prawdziwy prezent na zakończenie długiego dnia – ok. 16.00 meldujemy się na Gładkiej. Stąd już tylko twardy zjazd do doliny i slalom między kamieniami. Po 20.00 przybijam już gwoździa nad piwkiem, czas spać.
W niedzielę lepimy foki tuż po 7.00. Nad nami błękitne niebo. Mamy spręża i podejście na Szpiglasową schodzi bardzo miło. Na przełęczy wygrzewamy się w słońcu, plaża! Przed nami piękna panorama Dolinki za Mnichem, Rysów i Morskiego Oka, pod nartami zbetonowany jeszcze stok. Trudno, czas goni – nie możemy czekać aż puści. Niżej na szczęście trochę nawianego luźnego, a pod żlebem spadającym z Wrót Chałubińskiego już solidna warstwa lekko zbitego puchu. Z buta bardzo ciężko, bo śnieg przepada na dobry metr. Udaje się z foki wejść na samą przełęcz, w lekki nerwach bo na zakosach urywają się małe, 15-centymetrowej grubości płyty.
Na Wrotach krótki piknik (słońce znowu rozleniwia), łyk wiśniówki i dalej w dół. Tym bardziej, że kolega Hammet będzie czekał na nas przy wiacie pod Hlińską. Zjazd do Ciemnosmreczyńskiej początkowo twardy, później już fajnie puszczony, tak że można pocisnąć. Góra doliny, tuż poniżej niżnego stawu, fenomenalna, potem zaczęła się walka z kosówką i lasem – aż do odnalezienia szlaku. Hammeta rzeczywiście spotykamy przy wiacie i noga za nogą foczymy piekielnie długą (wczoraj AŻ tak długa nie była!) Hlińską.
Ostatnie metry podejścia pod Koprową robię już na resztkach energii. Uff… teraz tylko zjazd. Stromy wschodni stok nie należy do najprzyjemniejszych, bo resztki miękkiego śniegu udaje się znaleźć dopiero od połowy, daleko po prawej. Później odbijamy w Szatanią i zamiast grzecznie udać się szlakiem, robimy skrót za śladami narciarzy… kończy się tradycyjnie walką w kosówce i kąpielą w strumieniu. Szlak witamy niczym ziemię obiecaną Oczywiście udaje się po drodze znaleźć jeszcze jeden „skrót”, w efekcie musimy podejść kilkaset metrów z buta pod schronisko – ale możliwość zjazdu asfaltem prawie pod sam parking wynagradza wszystko! Lądujemy tu o zmroku.
Wreszcie można zdjąć buty.
GPS’em „zmierzyliśmy” pierwszy dzień – wyszło 19,6 km, drugiego dnia zrobiliśmy obejście Szpiglasowego ale niestety GPS poszedł gdzie indziej powinno wyjść między 40 a 45 km łącznie. Zabrało nam to ok. 19 godzin, tempo nie było sportowe.
Podstawową zaletą tej trasy jest możliwość powrotu w to samo miejsce, kosztem przejścia dwa razy tego samego odcinka (Hlińska/Mięguszowiecka). Trzeba przy tym przyznać, że doliny Hlińska i Ciemnosmreczyńska są naprawdę świetne.
No i „wideo” z wycieczki:
[vimeo 88399977 w=500 h=281]
Pięć Przełęczy from Semow on Vimeo.