Grzbietem idzie się wygodnie, gdzieniegdzie zza drzew wyglądają Tatry, cud miód Tylko wiać zaczyna coraz bardziej – fajnie, myślę sobie, ma być namiot testowany pod kątem odporności na wiatr, to będzie okazja, rozbiję się na grzbiecie i zobaczymy. Schronisko omijam i kieruję się prosto na fajny placyk na „szczycie” Hali. Namiocik staje raz-dwa, szczytem do wiatru, a wieje coraz mocniej. Tym niemniej konstrukcja trzyma się przyzwoicie:
[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=NHKoiUDwCik&feature=g-upl]
Rozbijanie namiotu odbywa się w następujący sposób:
1. Rozkładamy płachtę tropiku z sypialnią i mocujemy ją szpilkami do ziemi
2. Wyjmujemy i składamy stelaż
3. Wkładamy końcówki stelaża do oczek tropiku – najpierw z jednej strony, potem z drugiej
4. Podpinamy tropik klipsami
5. Napinamy szpilkami przedsionki i odciąg
6. Finito!
W praktyce odbywa się to bardzo szybko i nawet przy mocnym wietrze nie ma walki z latającymi tropikiem – sprawdzone
Pakuję się więc do środka, śpiworek, kolacja, grzaniec – i rozglądam się dookoła po mieszkaniu. Czołówkę mogę podwiesić w kółku wszytym centralnie na suficie. Miejsca dostatek, siedzę wygodnie z nogami w przedsionku, plecak wrzuciłem do drugiego przedsionka przez okienko w siatce sypialni, otwierane zamkiem. Wbrew pozorom plecak 50-litrowy obsługuje się przez to okienko wygodnie. Matę mam w wersji skróconej, 170 cm, sypialnia sprawia wrażenie bardzo długiej. Faktycznie, dokładam poduszkę i mam jeszcze sporo miejsca nad głową. Tam też znajdują się kieszonki na drobiazgi.
Dzięki temu, że plecak wrzuciłem do drugiego przedsionka, kuchnię rozkładam przy wejściu. Nad wejściem znajduje się otwór wentylacyjny, łatwo można sięgnąć do niego, zlikwidować podpórkę na rzep, jednak żeby zamknąć otwór wentylacyjny mocno dociskając rzep, trzeba by sięgnąć na zewnątrz – a zamka dwustronnego niestety nie ma Tymczasem wieje coraz konkretniej, decyduję się wrzucić plecak pod wejście tak żeby osłonić przestrzeń między ziemią a tropikiem. Przy okazji sprawdzam patent z podpieraniem wejścia kijkiem, jako wzmocnienie stelaża:
[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=1YYAt5JEhL8&feature=context-gau]
Działa, tropik się ustabilizował, kijek się trzyma. Póki co. Hałas od tego wiatru jak cholera, wesoło jest ale spać się nie da – miało być testowanie, jest testowanie A duje z godziny na godzinę coraz bardziej, w końcu kijek zaczyna „zwiewać” z drzwi, wychodzę na zewnątrz – wiatr obalający. Można swobodnie kłaść się na wietrze. W środku też zaczyna robić się ciężko:
[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=Dl4KiO5BOxY&feature=g-upl]
Do tego wywiało mi kubek z przedsionka Niestety – namiot też zaczyna kłaść. Podejmuję środki zaradcze i wzmacniam stelaż od wewnątrz kijkami ustawionymi na krzyż, od nawietrznej.
Pomaga zdecydowanie, choć ciągle podwiewa podłogę od dołu. Do tego wiatr zmienił kierunek tak, że teraz już centralnie wali w wejście. W efekcie do końca nocy, co 20 minut trzeba poprawiać rozpinający się zamek wejściowy. Tutaj ujawnia się drugi minus, brak haczyka na dole zamku. Minus dotyczy oczywiście powyższej sytuacji, jako że w warunkach, na jakie namiot jest przeznaczony raczej nie przyda się taki zaczep… w międzyczasie wychodzę na zewnątrz zobaczyć jak się sprawy mają, tutaj niestety przykra niespodzianka – stelaż dopasował się do kładącego wiatru:
Przy okazji znalazłem zaginiony kubek – kilkanaście metrów dalej, schował się za krzaczkiem borówek Dzięki temu, po zejściu do granicy lasu, mogę zagrzać resztkę grzańca na śniadanie. Godzina młoda, dzień (przynajmniej tutaj – bo nie wieje) ładny, przyjemnie się schodzi.
Złażę więc do Skawicy, potem busem do Makowa i do domu. W warunkach pokojowych oglądam zniszczenia dokonane przez wiatr:
i przy pakowaniu namiotu do pokrowca:
Po czym sporządzam podsumowanie całości doświadczeń:
+
Namiot jest bardzo komfortowy pod względem rozkładania i mieszkania
Rozwiązanie drugiego przedsionka sprawdza się
Jakość wykonania (szwy, krój etc.) jest super
–
Brakuje mi drugiego kierunku zamka wejściowego
Warto by było wzmocnić szew w pokrowcu, ewentualnie zastosować pokrowiec kopertowy – osobiście uważam najwygodniejszy
I zupełnie osobno o odporności na wiatr: konstrukcja jest taka jak każdy widzi. Namiot wysoki, wygodny, co narzuca konkretną geometrię. Póki wiatr jest mocny, daje radę. Kiedy zaczyna być huraganowy, niestety okazuje się za słaby. Poza geometrią wychodzi też brak zaczepu na dole zamka wejściowego. Oczywiście nie jest to namiot dedykowany na takie warunki, nie można więc postrzegać tego jako wadę. Warto natomiast być świadomym granic możliwości technicznych sprzętu, co też – w gruncie rzeczy przez przypadek – udało mi się zweryfikować.
Hej,
jeśli masz jakieś pytania, pisz na maila: m.semow at gmail.com