Przy upałach sięgających ponad 30 stopni w cieniu, braku wiatru i chmur na niebie można z przyjemnością napierać na ponure, północne ściany. Prognozy były bezlitosne, lampa przez cały weekend, na tapetę trafił więc pomysł wyboru najbardziej ponurej z ponurych – zerwę Galerii Gankowej.
W sobotę wybraliśmy drogę Klasyczną, startując z taboru zaczynaliśmy dość późno. Pod ścianą zastaliśmy 4-zespołowy tramwaj na Orłowskim i dwa zespoły na Puszkasie. Galeria, owiana nimbem dzikości, a tu ruch jak na Mnichu 🙂 Klasyczna prowadzi diagonalnym filarem, stanowiącym lewe (patrząc z dołu) ograniczenie właściwej ściany, startujemy łatwym, dwójkowym terenem i długo, długo wzdłuż zacięcia – komina oddzielającego filar od ściany. Tak się rozpędziłem, że pierwsze stanowisko założyłem za Ścianką Wanjury. W efekcie kolejne stanowisko (lina 50 m) wypadło na dużej, wygodnej półce mocno po lewej od komina, a trzecim wyciągiem wyszedłem już na skraj Galerii opadający do Doliny Kaczej, gdzie można było wygodnie założyć stan z pętli. Droga zajęła 2 godziny, odcinek robiony na lotnej jest dość przyjemny, Ścianka Wanjury to kilka całkiem fajnych metrów czwórkowego wspinania, dalej następujący komin – parchaty.
Następnie rozpoczęliśmy zejście, które stanowiło przygodę ciekawszą niż wspinaczka Klasyczną. Sporo wspinania w dół, lufa do Kaczej, przejście przez wąską Przełączkę pod Kaczą Turnią, jeden zjazd ze ściany Kaczej Turni. Drugiego dnia udaje nam się zejść w ok. 1,5 h. W deszczu, w nocy czy zimą to musi być piękna rzecz 🙂
W niedzielę idziemy na Filar Puszkasa – ten z kolei ogranicza ścianę po prawej stronie. Koledzy w dwa zespoły szturmują mroczne kominy Stanisławskiego, pierwsza dwa wyciągi mamy wspólne. Tłoczą się tu łącznie 4 zespoły, wraz z drugim za nami na Puszkasa. Ten filar jest zdecydowanie ciekawszy, skała lepszej jakości (choć nie idealnej) przebieg pozwala na modyfikację łatwiejszych wyciągów, mnie gdzieś wyciąga na nieco trudniejsze warianty dzięki czemu zabawa jest lepsza. Na drodze jest dużo starych haków, zdecydowanie warto mieć młotek. Wyciągi o wycenie V są naprawdę fajne, trudności polegają głównie na wierze w tarcie – pierwszy (i moim zdaniem nieco trudniejszy) z nich ma charakter trawersu „po niczym”, jest gęsto obity (jednak haki mają swoje lata). Późniejsze wyjście przez „okap” po klamach to czysta przyjemność. Przedostatni wyciąg (obrovskie platne na słowackim schemacie) należy poprowadzić do lewego ograniczenia płyty, dla mnie nie było to ewidentne, patrząc na schemat. Tam, na półce położonej na kancie, znajdziemy pętlę zjazdową. Później trawers mocno w lewo i mocno ohaczonym kominkiem z dobrymi chwytami i stopniami (IV+) wychodzimy na Galerię. Według schematu na samym końcu trawersujemy przez płytę w prawo, ja się zagapiłem i wyszedłem prosto do góry a potem już skrajem tarasu ok. 5 metrów w prawo do stanowiska (2 przyzwoite haki). Warto w takim przypadku zostawić przelot w miejscu wyjścia na galerię. Droga zajęła nam 3 godziny, skończyliśmy o 11.00 – potem zejście z Galerii, z Ciężkiej, na tabor, Biała Woda, korki – w domu zameldowaliśmy się o godzinie 21.00. Galeria ma kiepski stosunek ilości wspinania (ok. 220 metrów przewyższenia ściany) do podejścia, jakość skały bez rewelacji, podobno często zacieka, przede wszystkim jednak straszy lufiastymi zacięciami litego, szarego granitu pod jej zwieńczeniem – to wszystko składa się chyba na jej urok.
PS. Do podejścia polecam wykopczykowany wariant prowadzący pod ścianami Pustej Strażnicy – znacznie skraca czas podejścia i zejścia. Trudności do I.