Obliczenia potencjalnego ryzyka lawinowego przy użyciu kalkulatora mogą stanowić szybki sposób na weryfikację oceny będącej wynikiem szerszej analizy warunków. Kalkulacja bazująca na prostej metodzie nie powinna być jedynym narzędziem na podstawie którego podejmiemy decyzję o podjęciu ryzyka.
Za podstawę obliczeń przyjęta została zasada zbliżona do metody Bierdeckel, opracowanej przez Wernera Muntera. Zgodnie z nowoczesnymi zasadami zarządzania ryzykiem lawinowym, do podjęcia decyzji wykorzystujemy łatwo dostępne dane:
- ogłoszony przez służby stopień zagrożenia lawinowego,
- wilgotność pokrywy śnieżnej,
- stopień nachylenia najbardziej stromego obszaru stoku,
- wystawy ocenione jako niekorzystne,
- widoczne ślady pieszych lub narciarzy na stoku,
- zachowanie odstępów w grupie.
Jak interpretować poszczególne oceny?
Ogłoszony przez służby stopień zagrożenia lawinowego (przykładowo: komunikat TOPR) jest najprostszym elementem, który musimy wziąć pod uwagę. Oczywiście pod warunkiem, że działamy w obszarze gdzie służby przygotowują takie komunikaty – w przeciwnym wypadku sami musimy dokonać takiej oceny. W przeciwieństwie to np. pełnej metody redukcyjnej sam kalkulator nie uwzględnia różnic w ramach jednego stopnia zagrożenia. Niektóre czynniki, które mogą mieć znaczenie w tym zakresie, są uwzględnione w kolejnych punktach. Pozostałe musimy mieć na uwadze na etapie interpretacji wyników.
Wilgotności pokrywy śnieżnej na szczęście nie musimy mierzyć higrometrem. Ocena w tym punkcie sprowadza się głównie do znajomości panujących w obszarze działania temperatur, które bezpośrednio wpływają na zawartość wody w śniegu. Zaznaczymy mokrą pokrywę, jeżeli stale utrzymuje się temperatura dodatnia (warto uwzględnić przy tym spadek temperatury wraz ze wzrostem wysokości – ok. 0.6 stopnia/100 metrów, ta różnica jest już widoczna w modelach cyfrowych prognozy pogody), mamy do czynienia z opadem deszczu lub spodziewamy się znacznego wzrostu temperatury w ciągu dnia. Taka sytuacja często wystąpi wiosną, kiedy w przeciągu kilku godzin ryzyko na danym stoku może zmienić się drastycznie. Ryzyko wynikające z nasączenia pokrywy wodą jest uwzględniane w ogłaszanym stopniu zagrożenia lawinowego, jednak w tej metodzie ma dla nas szersze znaczenie: w przypadku mokrej pokrywy nie interesują nas widoczne ślady narciarzy lub pieszych. W oryginalnej metodzie Bierdeckel nie bierzemy również wtedy pod uwagę czynnika niekorzystnej wystawy, musimy mieć jednak świadomość że jeżeli mówimy o mokrej pokrywie na skutek operacji słonecznej, jest to ściśle związane z „niekorzystną wystawą” – dotyczy bowiem tylko stoków nasłonecznionych.
Nachylenie stoku, a właściwie najbardziej stromego miejsca na stoku który oceniamy, jest elementem kluczowym. Jaki to konkretnie obszar? Możemy przyjąć że już stosunkowo niewielka połać (np. 10 x 10 metrów) w niekorzystnych warunkach może zainicjować pęknięcie deski śnieżnej. Przyjmujemy jednocześnie zasadę, że im wyższy stopień zagrożenia lawinowego – tym większy teren musimy poddać ocenie. Aby zmierzyć nachylenie najbardziej stromego miejsca, warto użyć metod zdalnych (a do tego przyda się np. smartfon – jego zalety w terenie wymieniałem już w artykule o zawartości plecaka). Wejście w to miejsce w celu zmierzenia nachylenia lub wykonania testów pokrywy może nas łatwo umieścić w gronie kandydatów do nagrody Darwina.
Jako niekorzystną wystawę wskazujemy oczywiście tę, która została jako taka określona w komunikacie lawinowym. Opracowania pochodzące z krajów alpejskich często przyjmują za niekorzystne co do zasady wystawy północne, co jest uzasadnione mniejszą dostawą ciepła, a co za tym idzie dłuższym czasem potrzebnym na ustabilizowanie pokrywy po opadzie. Teoria jest słuszna, jednak jeżeli tylko dysponujemy komunikatem – nie powinna ona dominować oceny wynikającej z niego. Ocena wystaw ma kluczowe znaczenie dla planowania przejść narciarskich (oraz turystycznych), na nią z kolei bardzo rzutuje historia i prognoza pogoda, w szczególności zaś wiatr.
Widoczne ślady pieszych lub narciarzy stanowią świadectwo „przetestowania” stoku. Ta zasada ma jednak sporo wyjątków, najważniejszą z nich jest omawiana wyżej mokra pokrywa śnieżna. Musimy też mieć świadomość, że dopóki stok nie jest na tyle rozjeżdżony aby nie dało się już założyć własnej linii w puchu, dopóty nie można uznać go za bezpieczny. Piechur lub narciarz, którego ślady widzimy na stoku, mógł jedynie mocno naruszyć stabilność pokrywy, nie doprowadzając jeszcze do zejścia lawiny. Później wystarczy niewielkie dodatkowe obciążenie, aby ruszyła.
Odstępy oraz liczebność grupy stanowią najprostszy sposób redukcji ryzyka, możemy go powiem zawsze zastosować. Optymalnie należy poruszać się w zespole 3-5 osób z zachowaniem 15-metrowych przerw (uwaga na zakosach!).
Wynik pozytywny – mogę iść?
Jak choćby wynika z powyższych instrukcji do kolejnych pytań testu, ocena poziomu ryzyka może być trudna. Założeniem testów jest ustalenie takich kryteriów, aby były możliwie proste i jednoznaczne. Podobnie jednak jak sam stopień zagrożenia lawinowego, mają charakter mocno ogólny, my zaś musimy mieć świadomość tego jak bardzo warunki mogą się zmieniać lokalnie. O ile więc testy tego typu stanowią wygodną i szybką metodę uzupełniającą proces decyzyjny, to ciągle jego fundamenty powinna tworzyć szeroka i wielowątkowa analiza obejmująca wszystkie możliwe aspekty generujące ryzyko.