Rudawy Janowickie mają opinię rejonu nieobleganego, z ogromnym potencjałem wspinaczkowym. Mając bardzo ograniczony czas – zaledwie półtora dnia – udało się co nieco zorientować w okolicy. Z nastawieniem na szybki powrót tutaj.
W sobotę, patrząc z niepokojem w zachmurzone niebo, wybraliśmy łatwo dostępny rejon Skalnego Mostu i Pieca. Sam Piec mało atrakcyjny w ludzkiej cyfrze, więc szybko przenieśliśmy się pod Malinową. Tutaj z godnych polecenia dróg m.in. Cycek Murzynki (b. ładny trad), Ubik (krótka, bulderowa) oraz Lewa Paradyzja, będąca w gruncie rzeczy obitym prostowaniem tradowej Rysy Docenta (fajny dulfer).
Kolejny dzień to wycieczka w trochę dalsze rejony – słynne z rajbungów Starościńskie Skały. Wbiłem się tradową Linię Najmniejszego Oporu – stawiającą ogromny opór, ale na linie 😀 W efekcie trzeba było zakładać zjazd ze stanowiska. Groszek i Knurek poszli po mnie, a ja w międzyczasie zabrałem się za ćwiczenia z prusikowania w okapie. Efekt: rozwalona łapa i koniec wspinania na dzisiaj 🙁 Zostało jeszcze przejść się pod Bibliotekę oraz Fajkę, w celu rozpoznania terenu. Zaiste, skały są piękne. Wisienką na torcie były schabowy w Mama Rosa w Janowicach. A później już tylko powrót do domu…
To było dwa tygodnie temu. Chyba wszędzie było w miarę sucho. Teraz tylko piątek był ok, dziś dalej lało.