W ostatnią sobotę udało się zrealizować dawno planowaną wyrypę: łańcuchówkę łączącą drogę na południowej ścianie Kieżmarskiego z przejściem Grani Wideł w kierunku Łomnicy.
Założeniem łańcuchówki było takie, żeby zamiast wyłazić ścieżką na Kieżmarski, osiągnąć szczyt pokonując imponującą, południową ścianę dość łatwą drogą zwaną Lewym Puskasem. Podstawowym celem dla mnie była Grań Wideł, łącząc ją ze wspinaczką ścianową liczyłem na sporo satysfakcji z przewspinania takiej ilości metrów, nie zawiodłem się 🙂
Nie będę się rozpisywał na temat przebiegu wspinaczki – opisów Grani jest już kilka (w tym bardzo przyzwoity WHP t.22), na Lewego wystarczy fototopo. Przewodnikowo drogi mają odpowiednio 5,5 h (Widły – WHP) oraz 3-4 h (Lewy – tatry.nfo.sk). Do Skalnatego Plesa dotarliśmy w piątek wieczorem, pod ścianą byliśmy ok. 6:00 w sobotę. Lewy Puskas zajął nam 3 h, wyszło tego 4 wyciągi do terenu gdzie zdecydowaliśmy się rozwiązać. Są to dwa wyciągi na sztywno do stanowiska nad kluczowym (IV) zacięciem, potem dużo terenu I-III na lotnej, który udało się przejść jednym ciągiem i krótki, czwarty wyciąg (ok. 80 m) na który trochę niepotrzebnie się zmieniliśmy, choć ze sprzętem już było bardzo słabo. Grań Wideł od Kieżmarskiego do Łomnicy zajęła nam dłużej niż szacuje Paryski – 7 godzin. Zejścia w eksponowanym, choć łatwym terenie, nie są naszą mocną stroną. Z biegiem godzin trudności zwielokrotniało narastające zmęczenie, lecz już za Przełęczą w Widłach siły dodawała wizja realności ukończenia drogi zgodnie z planem. Pogoda niestety nie dopisała (choć chmury mają swoje zalety) – od godziny 9:00 widoki były mocno ograniczone, co widać na zdjęciach. Szczęśliwie obeszło się bez opadów i burzy. Sama grań zrobiła na mnie wrażenie czasochłonnością wspinania oraz powietrznością kolejnych szczytów i zębów. 90% całej wspinaczki odbyliśmy związani liną. Poza dwoma formalnie piątkowymi miejscami (z czego ściankę przed Wschodnim Szczytem Wideł oceniliśmy na uczciwe V, zaś miejsce przed Wielkim Szczytem Wideł z „bardzo długim i eksponowanym krokiem w lewo” na nieco więcej) można łatwo dołożyć sobie trudności wybierając drogę nieoptymalnie. Zaskoczyło mnie też kilka metrów powietrznego wspinania pod ostatnią kulminacją Miedzianego Muru przed Wyżnią Miedzianą przełączką. Przejście ostrym koniem, by się przewinąć na niewielkie stopnie po wschodniej, przepaścistej stronie grani robiło wrażenie. Tym bardziej, że ruchy nie były już tak pewne.
Więcej zdjęć: https://flic.kr/s/aHskGU1RYK