Dawno, dawno, temu – koniec sierpnia – jeśli dobrze pamiętam, pogoda nie była wystarczająco pewna na Tatry. Jury mamy powyżej uszu, szukamy czegoś bardziej egzotycznego. Pada na polskie Indian Creek – sanktuarium czerwonego piaskowca 🙂
Niedawny news o przejściu tradowej ekstremy w byłym kamieniołomie w Ciosowej – „Melancholii” Przemka Klenia Klentaka – przypomina o tym rejonie, znanym z czerwonego piaskowca. Przed wyjazdem szybko odświeżamy informacje o wspinaniu w rysach i we trzech, wraz z Madmunem i Kanetem startujemy w stronę Kielc.
Parę słów know-how. Kamieniołom jest pomnikiem przyrody nieożywionej, zgodnie z informacją na stronie Naszych Skał dopuszczonym do wspinaczki tradowej. Znajdziemy co prawda pojedyncze ringi, ale co do zasady nie ma ani stanowisk, ani stałych przelotów. Do asekuracji możemy z czystym sumieniem używać mechaników i wydaje się że to jest najrozsądniejszy wybór – w tutejszych równych rysach siadają jak złoto.
Po wejściu na teren kamieniołomu, widać że najpopularniejszym sektorem jest Okap i Zacięcie. Tutaj roślinność jest wykarczowana i dostęp pod skałę jest wygodny. Im dalej w prawo, tym większy busz. Na ścianach znajdziemy też niestety niezbyt chwalebne ślady bytności człowieka – wykute dziurki, wycięte ringi i paskudne napisy sprayem.
Zanim wbijemy się w drogę, warto przemyśleć kwestię ewentualnego stanowiska górnego. Przyda się do tego druga lina lub dużo taśmy, gdyż będzie je trzeba założyć z drzewa rosnącego dosyć daleko od krawędzi. Z góry sypie się też sporo piachu, przygotować się należy zatem na czyszczenie chwytów.
Po obwąchaniu tutejszej skały i rozgrzewce na Zacięciu, wędkujemy Kancik, położony tuż po prawej. Ciężko tu o rozsądną asekurację, chyba że z Zacięcia, za to formacja wymusza bardzo eleganckie, delikatne ruchy. Później przenoszę stanowisko na Okapik za VI+, oglądam ze zjazdu i przechodzę na wędkę. Kanet, zachęcony moim szybkim przejściem, wbija się od razu z dolną.
Samo przewinięcie się na okap i wyjście na niego pozostawia nas z asekuracją parę metrów z tyłu. Znajomość klameczek na wyjściu jest na wagę złota – w efekcie Kanet zostawia mi asekurację do okapu i mogę poprowadzić z dołem tą drogę. Żałuję trochę, że styl mógł być lepszy, ale i tak satysfakcja ogromna. Droga przewija się efektownie, prowadząc dość logicznym ciągiem rys, z półką pomiędzy nimi i pod samym dachem.
Na koniec jeszcze rzut oka na Wykień, gdzie na chwilę obecną obowiązuje status „wspinanie zabronione”. Mamy za to możliwość zaobserwowania paranormalnego zjawiska, jakim jest n-tonowy głaz spoczywający na betonowym słupie. Wycena nieznana.
Po aktualne informacje na temat wspinania w podkieleckich skałach odsyłam na stronę ŚKA.
Nic nie powiedzieliście. Bym dojechał :/ :p
ale to było dawno i nieprawda 😉
ŚKA wydaje 🙂