Dziwnym zbiegiem okoliczności w moje ręce trafiły kije trekkingowe Fjord Nansen Iron. Taka to nazwa modelu widnieje na metce, po wejściu na stronę producenta znajdujemy jednak informację o występowaniu w naturze dwóch generacji tych kijków. Sądząc po kolorze i detalach otrzymałem nowszą, z poprawionym systemem blokowania, na który w poprzedniej wersji odorowicze narzekali. Będziemy więc rozmawiać konkretnie o modelu Iron II.
Specyfikacja za producentem:
Następca starych kijków IRON z ulepszonym i wygodnym zewnętrznym systemem blokowania typu CLICK.
kije trzyczęściowe
system blokowania rozporowy typu „click” (nie trzeba kręcić). System jest dokręcany specjalnymi śrubkami (nie trzeba używać śrubokrętu)
wykonane z najwyższej jakości stopu duraluminium 7075
grot widiowy, odporny na ścieranie, doskonale trzymający się skalnego lub śliskiego podłoża
rączka z neoprenowej pianki ograniczającej pocenie się dłoni i efekt „klejenia”
regulowane taśmy
w komplecie talerzyki 50 mm i nakładki ochronne na groty (do bezpiecznego transportu)
długość kijów złożonych: 61 cm
długość robocza: do 135 cm
Dalej parametry podane przez producenta:
Materiał: duraluminium 7075
Waga: 540 g (para z talerzykami)
Rękojeść: prosta, pianka neoprenowa
Grot: widia
Długość: do 135 cm; złożone: 61 cm
Cena: 129,90 zł
Na koniec dosyć istotna uwaga: oceny dokonuję bardzo mocno trzymając się kryterium stosunku jakości do ceny. Są to kije z dosyć niskiego, można powiedzieć „popularnego” segmentu cenowego, co za tym idzie ciężko patrzeć na nie przez pryzmat jakości modeli za 200, 300 czy 500 zł. Ponadto muszę też wyraźnie napisać, że do kijów FN z którymi wcześniej miałem styczność podchodzę z dużym dystansem, jako że poprzedni model zrobił na mnie zdecydowanie złe wrażenie. Liczę na to, że test pozwoli zmienić moje zdanie na ich temat. Tym bardziej, że wraz z wprowadzeniem modyfikacji cena modelu Iron została obniżona o 40 zł. Bardzo miły gest.
Do porównania używam kijków BD Trail, jako że mają podobny system blokowania i z tego co mam w domu jest im mimo wszystko najbliżej do Ironów.
Przejdźmy do konkretów: czego możemy się dowiedzieć z danych katalogowych i obejrzenia kijków? Ano, mamy przede wszystkim do czynienia z najwygodniejszym i najbardziej uniwersalnym systemem blokowania z powodzeniem stosowanym przez producentów takich jak Black Diamond czy Komperdell. Mechanizm niby prosty, ale jak pokazuje doświadczenie w niższym segmencie cenowym niekoniecznie musi działać jak należy. Wiemy, że poprzednia wersja kijków Iron miała z tym problemy – czyżby więc producent wyszedł naprzeciw głosom z terenu? Przekonamy się w czasie testu. Na razie, po wyjęciu z opakowania system blokowania sprawia dobre wrażenie. O ile starszy model już w sklepie sprawiał kłopoty, o tyle Iron II pracują prawidłowo. Rzućmy jeszcze raz okiem na system blokowania:
Dla porównania system blokujący Black Diamond:
Podoba mi się zdecydowanie pomysł z charakterystyczną śrubką – siłę docisku możemy regulować bez użycia śrubokręta. Płynność przesuwania po dokręceniu tak, aby blokowały się solidnie, jest jednak mniejsza niż w kijach Black Diamond Trail. Tutaj wstępne wrażenia są mimo wszystko pozytywne.
Kolejną dosyć ciekawą cechą tych kijów jest pokrycie dolnych segmentów lakierem matowym – jak widać na powyższych zdjęciach wygląda to bardzo ładnie, ale czy nie powoduje pewnych oporów przy ciasnym skręceniu elementów blokujących? Ciężko powiedzieć. Zobaczymy zresztą jak będzie wyglądał ten lakier po kilku wycieczkach w cięższym terenie. Na chwilę obecną należy mimo wszystko zaliczyć tę cechę na plus. Poniżej zbliżenie na fakturę dolnych segmentów oraz lakier kijów BD po ok. 2 latach używania przeze mnie.
Sytuację w okolicach rączki ratuje gąbka. Z mojego punktu widzenia zdecydowanie wygodniejsza i przyjemniejsza wykładzina niż korek czy guma, nie mówiąc już o plastiku. Na pierwszy rzut oka wydaje się być dobre jakości, jak się zachowa w czasie dłuższego marszu, szczególnie w wysokich temperaturach – pokaże test. Jak przystało na budżetowe, podstawowe modele rączka nie jest przedłużana. Tutaj jednak dopiszę plusa.
Na minus zasługują paski – proste, wyglądają niezbyt solidnie. Żadnej wyściółki. Cóż, znowu należy przypomnieć że jest to model budżetowy a w tym segmencie to norma. Z drugiej strony nie mogę tej cechy pominąć choćby z tego względu że chodząc na nartach czy z buta bardzo chętnie korzystam z taśm nadgarstkowych, brak wyściółki stwarza zauważalny dyskomfort.
Końcówka – jak podaje producent – widiowa oraz talerzyki o średnicy 50 mm nie wymagają na tym etapie specjalnego komentarza. Zimowych nie dostajemy w komplecie, trudno się tego spodziewać. Groty widiowe, jak wiemy z doświadczenia, bywają różne i zdarza im się mimo deklarowanej pancerności dosyć szybko ścierać bądź ginąć. Będę z pewnością zwracał na to uwagę. Brak zimowych talerzyków stwarza konieczność ich zakupu, jeżeli chcemy korzystać z kijów w warunkach śniegowych. Na szczęście talerzyki FN Snow Flake są tanie jak przysłowiowy barszcz – i bardzo słusznie!
Na co jeszcze zwróciłem uwagę? Waga, długości po złożeniu i rozłożeniu są dosyć standardowe. Kolor – co kto lubi. Warto natomiast zauważyć, że kije produkowane są w Chinach.
Jak widać, mimo mojego negatywnego nastawienia do poprzedniego modelu Iron I, wrażenia są raczej pozytywne. Roczny test pozwoli zweryfikować możliwości tych kijów. Jeżeli wypadnie dobrze – będzie to bardzo ciekawa propozycja, biorąc pod uwagę cenę.
CZĘŚĆ II
Podsumowanie testu kijków Fjord Nansen Iron II
Rok jeszcze nie minął, ale można śmiało zebrać wrażenia z użytkowania kijów. W zajawce testu pisałem o pierwszym wrażenie, jakie kijki na mnie zrobiły, mianowicie o fajnym systemie blokowania, sympatycznym matowym lakierze dolnych segmentów, budzących ambiwalentne uczucia rączkach (fajna gąbka, niefajny plastik) oraz robiących złe wrażenie paskach nadgarstkowych. Kije wydają się dosyć masywne i sztywne. Bardzo lekki nie jestem, mimo tego nie zauważyłem aby pracowały pod obciążeniem.
Kijki były używane w Tatrach i Beskidach. Często chodzę z jednym kijkiem, więc i w takiej konfiguracji miałem okazje pobiegać z nimi. Ze względu na brak talerzyków zimowych w komplecie, nie korzystałem z nich zimą – kijki z małymi talerzykami w śniegu innym niż beton pożytku żadnego nie przyniosą.
Najpierw parę słów na temat ogólnego wrażenia po tych wycieczkach. Ciężko były przyzwyczaić się do innego kształtu rączki, niż w moich Blackach. Profil Fjordów zdecydowanie nie nadaje się do łapania „od góry” i opierania ręki na szczycie rączki. Materiał, z którego wykonana jest „część chwytna” jest bardzo sympatyczny, spocona dłoń nie ślizga się i nie powoduje dyskomfortu w niskich temperaturach, bez rękawiczek. Składanie i rozkładanie przebiega sprawnie i wygodnie, tutaj nie mam żadnych zastrzeżeń, co więcej jestem pozytywnie zaskoczony że udało się doprowadzić kiepski system ze starego modelu do takiej funkcjonalności. Ujmując sprawę wrażenia ogólnego lapidarnie: kijki są w porządku. Działają (co nie jest regułą w tym segmencie cenowym), są dosyć trwałe (z pewnym wyjątkiem, ale o tym dalej), spełniają swoją funkcję. Przejdźmy zatem do detali, zaczynając od dołu.
Na zdjęciu widzimy groty i talerzyki. Groty bywają widiowe i „widiowe”, te drugie mają w zwyczaju wykazywać oznaki ścierania już po jednym dniu w skalistym terenie. W przypadku tych kijów, jakie by groty nie były, trzymają się przyzwoicie. Jest to o tyle istotne, że taki niewytarty grot dużo lepiej łapie oparcie na porowatej skale, takiej jak granit.
Gorzej niestety z talerzykami. Te, które widać na zdjęciu, nie są oryginalnymi, otrzymywanymi w komplecie. Pierwszy fjordowski zniknął po pół godzinie marszu, drugi w trakcie którejś z kolejnych wycieczek. Jest to dosyć istotny feler, bo o ile sama strata talerzyka nie jest wybitnie szkodliwa dla portfela, to czynnik praktyczny – kontynuowanie wycieczki z łysym kijkiem – może już być dokuczliwy. Jeżeli problem by wystąpił w jednym kijku, mógłbym zrzucić to na karb wady egzemplarza bądź mojej nieuwagi przy nakręcaniu talerzyków, jednak podobne zjawisko w obu już jest zastanawiające.
W zastępstwie kijki otrzymały talerzyk z Decathlonu oraz drugi „no name”. Trzymają się solidnie.
Pojawia się pytanie, co będzie z zimowymi, niestety nie jestem w stanie udzielić odpowiedzi
Przejdźmy do tematu lakieru oraz systemu blokowania. Tutaj żadnych zastrzeżeń nie mam, ciężko więc rozpisać się szerzej. Lakier nie wykazuje nadmiernego zużycia, szczególnie rozkładanie i składanie kijów nie powoduje jego złażenia w szybkim tempie. Kijki ciągle pozostają estetyczne i miłe w wyglądzie. System zaciskowy działa w sposób nad wyraz zadowalający. Po wyregulowaniu przed pierwszą wycieczką śrubki dociskającej, utrzymuje on stały opór, nie rozregulowuje się samoczynnie. Nie zdarzyło mi się, żeby kijek się złożył pod naporem żywej masy użytkownika. Regulacja jest szybka i wygodna, nawet w rękawiczkach. Utrzymuje się wrażenie mniejszej płynności, lekkiego oporu przy wysuwaniu segmentów (w porównaniu do systemu BD). Nie sprawia to żadnego problemu, nie przeszkadza w żaden sposób. Ot, takie spostrzeżenie.
Na marginesie mogę jeszcze dodać, że taki system regulacji długości kijków świetnie sprawdza się, jeżeli używamy ich jako podpora do tarpa, namiotu i we wszystkich podobnych czynnościach. W moim przypadku było to podpieranie ściany namiotu FN Tordis I, uginającej się pod naporem wiatru
Osobne wypracowanie należało by napisać na temat zalet systemu zaciskowego w stosunku do rozporowego, ale o tym może innym razem. Dość powiedzieć, że zaciskowy w przypadku tych kijków to wg mnie podstawowy argument dla ich zakupu.
Rączki i paski. Tutaj jest niestety przysłowiowy pies pogrzebany. Dla mnie osobiście przesiadka z BD była bardzo bolesna, ponieważ przyzwyczaiłem się do opierania rąk od góry na kijkach bądź wiszenia w paskach nadgarstkowych. W kijkach Fjorda żadne z tych rozwiązań nie przejdzie – głowica rączki wyprofilowana jest w taki sposób, że opieranie się na niej nie należy do przyjemności, kanciasty i twardy plastik wbija się w rękę. Pętle nadgarstkowe mają jeden plus: nie rozregulowują się, jak w BD. Klamerka trzyma solidnie, nie pękła natomiast ma dziwną tendencję do ustawiania się akurat w tym miejscu, gdzie opiera się nadgarstek. Do tego sam pasek, jak widać na zdjęciach z pierwszego etapu testu, to zwykła taśma poliestrowa. Reasumując, korzystanie z pasków w moim przypadku ograniczało się chyba tylko do tego, żeby mi kijek nie upadał na ziemię po wypuszczeniu go z ręki, np. w czasie robienia zdjęć. Co warto wspomnieć, lata całe chodziłem z podobnymi kijami i wtedy mi takie rozwiązanie (szeroka plastikowa głowica i proste paski) nie przeszkadzało wybitnie. Może to więc kwestia moich przyzwyczajeń?
W podsumowaniu należy po raz kolejny podkreślić, że cenowo te kije plasują się w grupie mocno budżetowej, ale jeszcze nie supermarketowej. Z tego punktu widzenia, trzeba bardzo pochwalić jakość wykonania kluczowych elementów: zacisków i gąbki na rączkach. Obiektywnie należy skrytykować gubiące się talerzyki, chyba że to przypadłość mojej pary, testowej… Subiektywnie natomiast skrytykuję plastik na rączkach i słabe taśmy. To na szczęście widać już w sklepie i każdy może według własnych nawyków ocenić, czy mu to przeszkadza czy też nie. Mając na uwadze dosyć częste problemy z systemem blokowania w kijkach tego segmentu cenowego, dominuje jednak pozytywne wrażenie.
Kijki Fjord Nansen Iron II to naprawdę solidny produkt za dobrą cenę. Otrzymujemy dobrze działający system flick-lock, proste rączki, ale liczmy się z tym że talerzyk może zniknąć w trakcie wycieczki.