Wycieczka jak każda inna. Ten szlak, o tej porze roku, należy jednak do najpiękniejszych w polskich Tatrach. Jest na czym zawiesić oko, zapraszam – choćby tylko na zdjęcia 🙂
Z racji na szczyt sezonu „turystycznego” na Podhalu, dla zaoszczędzenia nerwów należy starannie przygotować logistykę wycieczki, skoro już musimy łazić latem po Tatrach. Kierując się tą zasadą, wybraliśmy termin w środku tygodnia i cel niezbyt popularny – Przełęcz pod Chłopkiem. Na całe szczęście nieodległe Rysy przyciągają tłumy jak lep Mimo problemów z pobudką, stawiliśmy się przed 6 na dość pustym jeszcze parkingu na Palenicy, skąd chcąc nie chcąc trzeba było dymać 9 km asfaltem. Zawsze najgorszy jest ten odcinek do wódogrzmotów, potem już jakoś idzie. Tym bardziej że pojawiają się ściany nad Morskim Okiem:
Siadamy na śniadanie pod schroniskiem, parę osób też się szykuje do wyjścia. Co by nie mówić o Moku, widok ze schroniska zawsze robi wrażenie.
Obchodzimy Morskie Oko i wspinamy się nad Czarny Staw. Można wyciągnąć kijki i rozruszać stopy po asfalcie. Pogoda średnia, od Miedzianego idą ciemne chmury. Taką pogodę w Tatrach lubię najbardziej, dopóki nie zacznie padać. Nie ma nic bardziej nudnego niż czyste niebo. Przesiadujemy nad Czarnym Stawem póki nie ma ludzi. Stąd zaczyna się strome podejście, najpierw wśród kosówki.
Szlak odbija przed Czarnym Stawem pod Rysami w prawo
Po ok. 20 minutach osiągamy wypłaszczenie, stąd roztacza się fajny widok na Morskie Oko, Czarny Staw i Rysy. Nieopodal szlaku znajduje się fajna, choć dosyć ciasna koleba. W środku wygodne klepisko, 2 osoby zmieszczą się w miarę wygodnie.
Koleba przy szlaku
Dalej podchodzimy po gruzowiskach w stronę Bańdziocha, mając przed sobą potężne ściany Mięguszy.
Wkrótce przekraczamy strumień pod małym wodospadem. Świetne miejsce na uzupełnienie płynów i krótki odpoczynek.
Zaraz potem szlak odbija w lewo i staje lekko dęba, można przypiąć kijki do plecaka, momentami wygodniej poruszać się czworonożnie.
Wspinaczka jest łatwa, ale dosyć ciekawa. Szybko zdobywając wysokość, wydostajemy się na ścieżkę prowadzącą prosto na szczyt Kazalnicy. Po prawej mijamy Lodowczyk Mięguszowiecki, zawsze to jakaś atrakcja
„Szczelina brzeżna”
Na Kazalnicy pechowo łapie nas chmura, ale nic to – nadrobimy w drodze powrotnej.
Stąd przez siodełko przedostajemy się na zbocza Mięguszowieckiego Szczytu Czarnego. Szlak skręca w prawo (orograficznie lewo), wspinając się po trawersie. Zaskakuje tu ogromna ilość kwiatów.
Potem jeszcze krótki odcinek eksponowanej galeryjki i jesteśmy na przełęczy.
Galeryjka przed przełęczą
Ekipa u celu
Widoki z przełęczy fenomenalne. Po słowackiej stronie widzimy Wielki Staw Hińczowy, za nim Mały Hińczowy. Błądzące chmury dodają uroku panoramie. Stąd jeszcze robię sobie samotną wycieczkę na Pośredni Mięguszowiecki. Na sam szczyt nie dochodzę, zejście mogło by być nerwowe.
Mięguszowiecki Szczyt Pośredni widziany z Przełęczy pod Chłopkiem
„Słupki” graniczne na grani
Morskie Oko – kilometr niżej, obok Czarny Staw
Zejście zdecydowanie mniej przyjemne od podejścia, tym bardziej że niedoleczona kontuzja kolana daje w kość. Na szczęście już nad Czarnym Stawem troskliwa stonka bierze nas w swoje objęcia i eskortuje aż do Palenicy . Pod schroniskiem nie zatrzymujemy się, nie ma miejsca…